moja ksiazka



   Ksiąka oparta jest w całości na osobistych wspomnieniach, w których opisuję zakładanie przeze mnie ”Solidarności” w Nowosądeckim Kombinacie Budowlanym, powstawanie Komitetu Koordynacyjnego w Nowym Sączu oraz tworzenie się struktur związkowych na Sądecczyźnie w szerszym kontekście  wydarzeń w regionie Małopolski i kraju od sierpnia  od 1980 r. do grudnia 1981 r.
   Przedstawiam okres stanu wojennego od 13 grudnia 1981 r. – internowania oraz stawianego oporu działaczy NSZZ „Solidarność”, podziemnej działalności, powstanie pierwszego podziemnego pisma w Nowym Sączu pt. „Nowosądeckie Wiadomości”, aresztowania działaczy ”Solidarności”, pobyt w więzieniach, aż do działalności na emigracji w Szwecji.
   Publikuję również akta, które otrzymałem z IPN. Są w nich zawarte raporty, notatki służbowe, tajne szyfrogramy i donosy oraz inne ważne dokumenty, które zbierała Służba Bezpieczeństwa w celu operacyjnego rozpracowania działaczy z tamtego okresu.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
  
...   Jest 13 grudnia 2006 roku. Jestem w domu. Od rana mam włączony telewizor i z niecierpliwością czekam na każdą informację, dyskusję czy film, nawiązujące do tamtego okresu.
   Siedzę na sofie w salonie przed telewizorem i oglądam przebieg uroczystości 25 rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Transmisja była z Wrocławia.
Śledzę te uroczystości pamięci wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Jak to dziwnie brzmi, - uroczystości. Tyle minęło już czasu od tamtych dni.
Ten dzień zmienił wszystko. Przede wszystkim odebrał wielu Polakom nadzieję na lepsze jutro.
  Wydawałoby się, że wszystko powinienem mieć już za sobą, że zamknąłem ten rozdział, który wydarzył się 25 lat temu. Nie jest prawdą, że - tak po prostu - można wyzbyć się wspomnień. Wszystko we mnie odżyło na nowo i jakby stało się jeszcze bardziej wyraźne. Powróciły do mnie tamte wydarzenia - jak bumerang, z tak ogromną siłą, że nie potrafiłem oprzeć się im i nie potrafiłem o nich  nie myśleć.
   Nagle - nutka sentymentalizmu - przez maleńką chwilkę przeleciał mi cały obraz tamtych dni. Dni, których nigdy nie zapomnę, nawet gdybym tego chciał. Obraz ten był tak wyraźny, że w pewnym momencie bezwiednie podszedłem do komody, wysunąłem szufladę i wyjąłem wszystkie moje dokumenty, jakie miałem - dotyczące tamtego okresu, oraz szczątkowe zapiski, które skrupulatnie przechowywałem. Był to odruch. Rozłożyłem wszystko na ławie, na biurku, na którym stoi moj komputer. Przeczytałem wszystko. Wspomnienia z tamtego okresu rozpocząłem od samego początku, tj. od początków mojej działalności, aż do demonstracji, która odbyła się już pod ambasadą Polski w Sztokholmie w 1984 roku ...

Lipiec 1980

   ... Pracowałem w Nowosądeckim Kombinacie Budowlanym, którego baza transportowa mieściła się przy ul. Zielonej w Nowym Sączu.  Zatrudniony byłem w transporcie. Często byłem w trasie. Jako kierowca miałem dostęp do wszystkich oddziałów budów, nawet tych najmniejszych i najbardziej oddalonych od bazy przedsiębiorstwa.

   W tym roku lato nie było najcieplejsze, ale nie można było też narzekać. Miałem przyznane wczasy nad morzem w Mrzeżynie i pojechaliśmy na nie z całą naszą rodziną ...

   ... Zapowiadał się piękny, słoneczny dzień. Mgła rozpościerała się nad samą ziemią. Kiedy tylko pokazały się promienie słoneczne, to jak na komendę, mgła zaczęła opadać i wkrótce, bardzo szybko została wchłonieta przez ziemię. Osiadająca mgła odsłoniła urok małej nadmorskiej mieściny w blasku słońca. Rozlokowaliśmy się w przyznanych nam pokojach i zaraz po tym pobiegliśmy na plażę zobaczyć morze.

   Nasze dzieci czekały na tę chwilę przez całą noc. Były pod wielkim wrażeniem. Już na plaży nasza najmłodsza córka, Agnieszka, z wielkim przejęciem krzyknęła: – mamusiu, popatrz, jaka wielka piaskownica.

   Wszyscy, którzy to słyszeli, popatrzyli w naszym kierunku i wybuchnęli śmiechem.

   Podszedł do nas mężczyzna - w średnim wieku, mógł mieć około 40 lat, i zapytał skąd jesteśmy.
- Z Nowego Sącza - odpowiedziałem.
- Ja jestem z Lublina, po chwili namysłu dodał - na wschodzie Polski są strajki.
- W Świdniku i Lublinie – dorzucił tak jakby od niechcenia.

   Mężczyzna ten opowiadał o strajkach, ale szczególnie o tych w Lublinie. Wyczułem w nim jego wielką potrzebę opowiedzienia komuś wszystkiego o strajkach. Żona i ja słuchaliśmy tych opowieści. Nie dawało mi to spokoju. Cały czas myślami byłem ze strajkującymi. Nagle poczułem pragnienie włączenia się w działalność na rzecz  zmian. Zmian na lepsze. To było silniejsze ode mnie. Ta myśl cały czas krążyła w mojej głowie ...

 
Sierpień 1980

...   Po urlopie wróciliśmy do domu do Nowego Sącza, ale tutaj nikt nic na temat strajków nie wiedział. Nowy Sącz leży na uboczu i wiadomości do nas docierały zawsze z wielkim opóźnieniem. Wróciłem do pracy. Opowiedziałem kolegom o tym co słyszałem, ale oni też o niczym nie wiedzieli, a może wiedzieli, tylko bali się rozmawiać ...
 
... 30 sierpnia - w sobotę rano wyjechałem w drogę do Szczecina, gdzie dotarłem nocą. Miasto wyglądało jak wymarłe. Kursowały tylko puste tramwaje. Pojechałem prosto do Polic do mojej kuzynki, która tam właśnie mieszkała i zatrzymałem się u niej kilka dni. Nie chciałem zatrzymywać się w Szczecinie, a tym bardziej nie chciałem podjeżdżać pod stocznię ...

 ... Strajki w Szczecinie zostały zakończone po podpisaniu porozumienia z Komisją Rządową o czym nie wiedziałem. O zakończeniu strajku w Szczecinie dowiedziałem się dopiero rano.

   31 sierpnia – w Gdańsku zostało również podpisane porozumienie z Komisją Rządową ...
... Wrzesień 1980

   1 września - z samego rana w poniedziałek pojechałem do Szczecina do stoczni, żeby spotkać się z Marianem Jurczykiem. Niestety, nie udało mi się to, ponieważ był na jakimś zebraniu ...

... 3 września – podpisano porozumienie w Jastrzębiu. W innych miastach Górnego Śląska też podpisano porozumienia.

   Do Nowego Sącza, do domu, powróciłem nocą. Rano poszedłem do pracy. Długo rozmawiałem z moim kierownikiem. Powiedziałem, że muszę być w Krakowie ...

... Po zebraniu spotkałem się ze Staszkiem Zawadą. Staszek był szczupły, średniego wzrostu, ale troszkę niższy ode mnie z bujnym wąsem pod nosem. Rozmawialiśmy bardzo długo. Zapisywał wszystko, co podałem, tzn. skąd jestem i z jakiego przedsiębiorstwa. Staszek zaprowadził mnie do biura i polecił wydać mi legitymację, jakie wtedy wystawiano w Krakowie.


Legitymacja członkowska MKZ Kraków z Nr. 110.

   Zajęła sie tym młoda, szczupła, czarnowłosa kobieta, miała około 30 lat (nazwiska nie pamiętam). Legitymację tę mam do dzisiaj ...

...   Z uwagi na to, że byłem kierowcą, na samym początku miałem ułatwiony kontakt z załogą na każdym odcinku na wszystkich budowach. Znano mnie wszędzie, wiedziano kim jestem. Dlatego łatwo docierałem do ludzi. Nie było pomiędzy nami żadnej bariery. Nie sprawiano mi większych trudności. Nie było to łatwe, ale dzięki przychylności kierownictwa transportu –Eugeniusza Bodzionego i Tadeusza Krawczyka - miałem możliwość docierania do każdej budowy ...

 ...Następne zebranie organizacyjno-związkowe na szczeblu ponadzakładowym odbyło się też w prywatnym mieszkaniu, ale tym razem u Alicji i Gabriela Derkowskich (nie pamiętam daty tego zebrania, ale było to kilka dni po pierwszym spotkaniu u Magdaleny Kroh). Celem tego spotkania było powołanie grupy osób, które podejmą się działalności związkowej na terenie całego województwa nowosądeckiego. Na to zebranie zostałem już zaproszony. Nie wiem skąd dowiedziano się o mojej działalności związkowej w NKB ...

...   19 października – w Nowym Sączu odbywa się spotkanie, w którym wzieli udział:  Lech Wałęsa, Anna Walentynowicz, Marian Jurczyk, Alina Pieńkowska, Andrzej Gwiazda, Tadeusz Mazowiecki i przedstawiciele z MKZ Kraków. Wszyscy przyjechali do Nowego Sącza. Spotkanie odbyło się w Parku im. Wojska Polskiego nad Dunajcem (w Parku Strzeleckim). Pogoda wtedy nie dopisała ...

... 15 listopada – przeprowadzony rządowy sondaż odnośnie wprowadzenia kartek na mięso odsłonił przyczynę reglamentacji na mięso na 1981 rok. Wydano komunikat, w którym podano, że powodem wprowadzenia kartek jest zmniejszenie się ilości mięsa na rynku. Kartki na mięso miał rozprowadzać wydział handlu Urzędu Wojewódzkiego poprzez zakłady pracy, które z kolei rozdawałyby je przy wypłacie poborów pracownikom ...

... 5 stycznia – zostałem oddelegowany do wsparcia strajku zorganizowanego przez Solidarność Wiejską w Ustrzykach Dolnych, którzy domagali się rejestracji NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych. Było mi to bardzo na rękę, ponieważ uniknąłem wielu pytań związanych z moją rezygnacją w wyborach do władz zakładowych i nie musiałem tłumaczyć się. Mimo zachęceń Jurka Janika, koleżanek i kolegów, nie dałem przekonać się do wzięcia udziału w wyborach ... 

... Grupa osób weszła do Ratusza i zwróciła sie do prezydenta miasta p. Wiesława Oleksego o udostępnienie sali obrad. Był to Komitet Strajkowy. W skład Komitetu Strajkowego weszli: Jerzy Wyskiel, przewodniczący, i członkowie: Jerzy Gwiżdż, Jan Budnik, Stanisław Cichoński, Henryk Pawłowski, Teresa Marciszewska, Czesław Dąbrowski, Gabriel Derkowski, Janina Gościej z Zakopanego i Józef Jarecki jako rzecznik prasowy ...
...
   W Ustrzykach odbieram telefon z Nowego Sącza z informacją o rozpoczęciu strajku okupacyjnego w Ratuszu Miejskim, wzywający mnie do powrotu do Nowego Sącza ...

... Odebrałem telefon z Ustrzyk Dolnych. Poinformowano mnie, że ZOMO rozbiło tam strajk i, że kierują się teraz w stronę Rzeszowa. Niewiele zastanawiając się podniosłem słuchawkę, wykręciłem numer do Gdańska do Lecha Wałęsy, ażeby poinformować go o wydarzeniach w Ustrzykach Dolnych oraz o zagrożeniu, jakiego spodziewać można się ze strony Zmechanizowanych Oddziałów Milicji Obywatelskiej - ZOMO. Lecha Wałęsy nie było w domu. Żona Wałęsy, Danuta, poinformowała mnie, że Lech jest już w Warszawie, ponieważ ma lecieć do Watykanu na audiencję u papieża Jana Pawła II ...

... Około godziny 21.00 do ratusza wkroczyły oddziały ZOMO pod dowództwem kpt. Zenona Wereszki i pod groźbą użycia siły rozkazano strajkującym opuścić gmach.
   Strajk w nowosądeckim ratuszu został rozbity. Oddziały ZOMO taranując tylne drzwi, mimo że nie były zamknięte (chciano w ten sposób pokazać siłę), wtargnęły do środka, do ratusza i zmusiły strajkujących do wyjścia. Osobiście nie byłem wtedy w Ratuszu, ale z opowiadań wynikało, że ZOMO-wcy biorący udział w tej akcji byli czymś odurzeni i żądni walki. Takie same spostrzeżenia mieli strajkujący  w Rzeszowie i w Ustrzykach Dolnych ...

... 19 stycznia – w gmachu Ministerstwa Administracji, Gospodarki Terenowej i Środowiska w Warszawie odbyła się pierwsza tura rozmów. W sumie było sześć tur rozmów. Zaczęły się rozmowy ... 
  
... Z 12 na 13 grudnia powstała Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (WRON).
 ... Na tablicach ogłoszeń, na budynkach, na witrynach sklepów pojawiły sie odezwy do nowosądeczan, tłumaczące konieczność wprowadzenia stanu wojennego w Polsce ...

... 13 grudnia –  niedziela. Wczesnym ranem, tuż po północy,  rozpoczęły się internowania członków NSZZ”Solidarność” w całej Polsce, również w Nowym Sączu ...
... Była godzina 5.00,  może 6.00 rano. Zostaję obudzony trącaniem. Panie Piasecki jest pan zatrzymany. Proszę ubierać się, pan pójdzie z nami. Było kilku funkcjonariuszy SB w cywilnych ubraniach. W czarnych, długich płaszczach prawie do kostek, pamiętam, że w pokoju było ich dwóch, a w przedpokoju obok drzwi wejściowych też dwóch.

   Wstałem, poszedłem do łazienki, umyłem i ubrałem się, założyłem kurtkę, buty i wyszliśmy z mieszkania. Za drzwiami stało jeszcze kilku esbeków. Może dwóch, trzech – tego już nie pamiętam. Nie zakładali mi kajdanek ...

... 26 grudnia – ... Plan miałem prosty, wydawanie podziemnego pisma ...

... Około godz. 21.00 ubraliśmy dzieci i siebie i poszliśmy na przystanek autobusowy. Czekaliśmy z dziećmi na przystanku około 30 minut, ale żaden autobus nie nadjeżdżał. Kursy na tej linii miały być wg rozkładu jazdy co 10 minut. Postanowiliśmy więc iść pieszo. Uszliśmy jakieś pół kilometra, a kiedy byliśmy tuż przed mostem na rzece Kamienicy, obejrzałem się i zauważyłem jadący autobus. Niewiele myśląc wyciągnąłem rękę i zacząłem go zatrzymywać. Był przepełniony, jednak stanął, a my wsiedliśmy. Kiedy ruszył i znalazł się na moście, nagle został wyprzedzony przez gazik, który zatrzymał się na środku mostu - w poprzek jezdni. Z gazika wyskoczyło kilku zomowcow z karabinami i zatrzymali autobus. Do autobusu podszedł niskiego wzrostu esbek, który musiał jechać w innym gaziku, miał może 160 cm wzrostu, w czarnym płaszczu, prawie do kostek, i w czarnym kapeluszu z wielkim rondem. Kazał otworzyć środkowe drzwi. Zauważyłem, że natychmiast stanęło po jednym zomowcu naprzeciwko każdych drzwi, choć otwarte były tylko środkowe. Zomowcy stanęli w rozkroku i wycelowali lufy karabinów w stronę drzwi w ludzi stojących w środku autobusu. Autobus był przepełniony ...

Styczeń 1982
... 14 stycznia – wszystko nabierało już realnych kształtów i w związku z tym zacząłem przygotowywać pierwszą stronę gazetki. Zredagowałem tekst i naniosłem go odręcznie na matrycę. Gazetkę zatytułowałem „Nowosądeckie Wiadomości”. Pierwszy numer jest charakterystyczny i szczególny, ponieważ napisany jest pismem technicznym ...

Marzec 1982

... 2 marca   zostałem aresztowany - Tadeusz Andrzej Piasecki, ur. 29 października 1950 r.,
                      pracownik Nowosądeckiego Kombinatu Budowlanego...


... Zaprowadzili mnie prosto do piwnicy (na dołek), tam znajdowały się cele aresztu ... 

... Zaczęło się przesłuchanie. Pierwsze pytanie, jakie padło – czy wie pan, za co został aresztowany? Powiedziałem, że nie, że nie wiem i może w końcu będzie ktoś taki łaskawy i mnie o tym poinformuje. Siedzę już tutaj u was zatrzymany od rana i nikt mi nie raczył powiedzieć. Może pan to w końcu zrobi.

   Od razu z formy per-pan przeszedł na „panie Tadku”. Nie powiedział mi, za co jestem zatrzymany, ale za to posypała się lawina pytań, na które odpowiadałem tylko tak lub nie. Sypały się natychmiast następne pytania typu: „czy znam”, „czy wiem”. W końcu powiedział - panie Tadku, jest pan żonaty, ma pan czwórkę dzieci, co pana skłoniło, żeby zająć się tym. Odpowiedziałem, że owszem, mam żonę i mam czworo dzieci, lecz w dalszym ciągu nie wiem ... 


... 3 marca – czytałem te książki do samego rana. Można było czytać, ponieważ światło świeciło się przez całą noc. W godzinach popołudniowych zabrano mnie i zawieziono Fiatem 125p do prokuratora wojskowego na teren jednostki wojskowej, która znajdowała się przy ul. 1 Pułku Strzelców Podhalańskich w Nowym Sączu...

... 4 marca – między godz. 11.00 a 12.00 przeprowadzono mnie do Zakładu Karnego (do więzienia) na ul. Pijarską w Nowym Sączu. Zakład Karny jest oddalony o około 200 m od Komendy Miejskiej MO w Nowym Sączu ...

... 26 kwietnia – 8.00 godzina rano. Wywołano mnie z celi i zauważyłem wszystkich, którzy mieli jechać na rozprawę do Krakowa. Kiedy zeszliśmy na dół, czekało już kilku milicjantów. Jeden z nich zapytał – który to Piasecki. Powiedziałem, że to ja, wtedy podszedł do mnie i założył mi specjalne kajdanki (tzw. amerykanki), których nie można otworzyć agrafką. Zapytał mnie też, z kim chciałbym być skuty, odpowiedziałem, że z Krzyśkiem Witowskim, i skuł nas razem. Pozostałym założyli normalne kajdanki. Wyprowadzili nas przed więzienie, na ulicę, gdzie stały dwie nyski milicyjne, do których kazali nam wsiąść ...
... 10 maja – z samego rana przyszedł fryzjer i ogolił nas, żebyśmy ładnie wygladali w sądzie. Później dopiero zabrali nas na rozprawę. Był to ostatni dzień rozprawy. Wszyscy obrońcy wygłosili mowy obrończe. Na zapytanie sądu, jaką mam ostatnią prośbę, odpowiedziałem tylko, żeby odstąpili od trybu doraźnego i dali mi wyrok w zawieszeniu. Wiedziałem, że w trybie doraźnym wyroki są zawyżone. Sąd udał się na naradę. Podczas przerwy cały czas byłem z żoną. Po przerwie nastąpiło odczytywanie wyroków.

Wyrok brzmiał:
Tadeusz Andrzej Piasecki - 4 lata pozbawienia wolności, dwa lata pozbawienia praw publicznych, a dodatkową karą były orzeczone koszty sądowe w wys. 4 800 zł ...
... Na Montelupich było straszne przepełnienie. Miejsc w celach w całym więzieniu było 1200, a więźniów i aresztantów ponad 2000. Kiedy przechodziliśmy korytarzem (skazani z dekretu o stanie wojennym), to wszystkich innych skazanych z  „kk (kodeksu karnego – tzw. pospolitych)” musieli zamykać w celach, ale kiedy nie zdążyli, to my musieliśmy czekać na nich, aż ich pozamykają tak, że w ogóle nie mieliśmy z nimi żadnego kontaktu. Było też tak, że kiedy szliśmy korytarzem, jeden oddziałowy szedł z przodu, a drugi tyłem i ten co szedł przodem krzyczał – uwaga idę – wtedy, jeżeli jakiś skazany z kk przebywał na korytarzu, to musieli go szybko usunąć z pola rażenia. Jeżeli natomiast  nie było nikogo na korytarzu, słychać było odzew – można iść - i wtedy przechodziliśmy ...

... 31 maja – poniedziałek. Wywieźli nas do Nowego Sącza, jedynie Tadka Nitkę wywieziono do Wrocławia. Jechaliśmy nyską. Nas sześciu, dwóch pospolitych, jeden młodociany – miał może 10 – 11 lat, i jedna kobieta. Najpierw zajechaliśmy do Tarnowa i tam zostawili jednego pospolitego i tego młodocianego. Potem pojechaliśmy już prosto do Nowego Sącza, gdzie wysiedliśmy, tylko kobieta jechała dalej, do Myślenic, do kobiecego więzienia. Okazało się, że w Nowym Sączu nie chcieli nas przyjąć, bo tam byli sami pospolici ...

... Czerwiec 1982

   4 czerwca – piątek. Rano zabrano nas z Nowego Sącza, nic nie mówiąc, dokąd nas wiozą. Jechaliśmy dwoma nyskami. Było bardzo gorąco i duszno. W Tarnowie podjechaliśmy pod więzienie i dosiadło się dwóch więźniów. Dojechaliśmy do Niska i tam dobrali jeszcze jednego. Było nas już 9 osób. Teraz było już wiadomo, że kierujemy się cały czas na wschód. Różne myśli kłębiły się w naszych głowach. Myśleliśmy nawet, że wywożą nas do ZSRR ...
... 11 czerwca –zmieniła się pogoda i było bardzo zimno. Musieliśmy być okryci kocami, nie szliśmy nawet na spacer. Okna były szczelnie pozamykane całymi dniami. Otwieraliśmy je tylko do wietrzenia celi. Blindy trochę zatrzymywały zimny wiatr, ale niezbyt skutecznie. Wiało prosto w okno ...

...Po kilku dniach ustaliliśmy, że nie będziemy meldować się ani w celach, i ani na apelach. Nasze postanowienie było uzgodnione i obowiązywało w całym politycznym bloku. Dwa razy nie trzeba było mi mówić. Byłem celowym i to ja musiałem meldować na apelach do tej pory ...

... Wieczorem, kiedy oddziałowy otworzył drzwi, wszedł do celi oficer i czekał na meldunek, ale ja nie meldowałem. Nasza cela była pierwsza, więc u nas zaczynało się sprawdzanie. Meldowało się numer celi i stan skazanych w tej celi, tz. cela 84, stan 4, - i to wszystko.
– Piasecki, jesteście tutaj celowym, to dlaczego nie meldujecie?
- Nie jestem celowym, a w ogóle to w tej celi nie ma celowego.
- Celowy musi być w każdej celi, tak jest w regulaminie.
- To musi pan zmienić ten regulamin – odpowiedziałem.

Wściekł się, ...

... 12 czerwca – nowe postanowienie. Uzgodniliśmy, że trzynastego dnia każdego miesiąca nie będziemy przyjmować posiłków na znak protestu przeciwko złamaniu porozumień gdańskich, szczecińskich, jastrzębskich i przeciw wprowadzeniu stanu wojennego.

   13 czerwca – zrealizowaliśmy ten protest w formie głodówki ...

... 28 czerwca – przenieśli mnie do  celi 105, zresztą wszystkich celowych zabrali z każdej celi i porozkładali do innych, wolnych cel. Przeprowadzka wyglądała bardzo prosto. Wszystko co mieliśmy wykładaliśmy na łóżko, zawiązywaliśmy rogi prześcieradła po przekątnej, zakładało się ten tobołek na ramię i tak wychodziło się z celi. Przeprowadzkę zrobili po to, żeby rozbić w ten sposób jedność...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz